*post z jednej strony z przemyśleniami, z drugiej jako recenzja*
Rodzimy się, żyjemy, umieramy.
Zapamiętujemy tylko najważniejsze rzeczy.
Towarzyszą nam emocje, odczucia, wrażenia.
Musical - Ładunek emocjonalny dzieła –humor, miłość, gniew – podobnie jak sama opowieść, jest wyrażany poprzez słowa, muzykę, ruch i aspekty techniczne przedstawienia, tworząc jedną, spójną całość - jak to twierdzi Wikipedia.
Czy te wszystkie emocje nie towarzyszą naszemu życiu? Musical może opisywać życie jak w przypadku kolejnej powieści J. Green'a w współpracy z Davidem Lavithan'em.
Szczerze po książkę sięgnęłam dlatego, że kocham twórczość Green'a i wiedziałam, że ta mi się spodoba. Każda książka tego autora zmusza mnie do refleksji. Każda. Dosłownie.
Nie chcę nikomu spojlerować, więc napiszę tylko tyle ile dowiecie się z opisu.
Dwóch Will'ów Grayson'ów spotyka się przez przypadek wcześniej nie wiedząc nawet o swoim istnieniu. Łatwo jest im się dogadać - są bardzo podobni z charakteru.
Kwintesencją całej książki jest końcowy musical, który zmusił mnie do napisania tego posta.
Uświadamiamy wtedy sobie prawdziwość życia i możemy spojrzeć na, wbrew pozorom paradoksalne problemy oczami osoby, która je ma. Uczymy się szacunku i zauważamy jak kruche i ulotne jest to co najpiękniejsze.
Dlatego twierdzę, że nasze życie jest musicalem, nie dokończonym i nie wystawionym na scenie, ale jednak.
Każdy chyba dzieli swoje życie na poszczególne części.
Ja byłabym teraz na początku trzeciego aktu.
Jeśli chodzi o samą powieść = daję 10/10. Pokazała wszystko, co chciałam ujrzeć.
HungryBerry xx
P.S. przepraszam, że piszę momentami bez sensu = siedzę z bolącą głową, smutna przez to, co usłyszałam w szkole i z obawami złej oceny z chemii. Do tego piszę to ze szlabanem na internet :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz